autorstwa Manuela Pecino/Motosan
Choć nadal brakuje mu konsekwencji, Jack Miller, jedyny Australijczyk w MotoGP, nie zmarnował szansy, jaką dał mu KTM. Stając się integralną częścią austriackiego producenta, docenianą zarówno przez kolegów, jak i publiczność, Australijczyk cieszy się z możliwości, jaką ma na co dzień ścigając się w MotoGP. To zwierzenia faceta, który dla wielu powinien być inspiracją.
Jack Miller spędził lipiec w Australii, w swoim rodzinnym mieście Townsville, wraz z żoną Ruby. „Pracowałem dwa i pół tygodnia, od 5 rano do 6 po południu, aby zbudować mój nowy tor motocrossowy”. mówi kierowca KTM. „Przewieźliśmy 20 000 ton ziemi z dwoma facetami z Melbourne, którzy mi pomogli”. Za sterami swojego Carterpillara Miller przygotował przyszły poligon, którym zamierza dzielić się ze swoją grupą towarzyszy.
Jack, jak przygotowywałeś się do drugiej części mistrzostw MotoGP?
„Jak zawsze… ciężko trenowałem i poświęciłem czas na analizę moich występów w pierwszej połowie sezonu, aby zrozumieć, co poszło nie tak. Zawsze starasz się dostosować swoje podejście, swoje przygotowanie, swoje wskazówki. Myślisz o drobnych szczegółach, aby spróbować być lepszym w nadchodzących wyścigach. ”
Jakie wnioski wysnułeś ze swoich refleksji?
„W pierwszej części mistrzostw było wiele pozytywnych rzeczy. Ustawianie szybkiego okrążenia nigdy nie stanowiło problemu, ani bycie szybkim od samego początku nie było problemem. Zamiast tego często brakowało mi tempa, aby utrzymać się w czołówce od pierwszego do ostatniego okrążenia. To właśnie musimy poprawić, pracując zarówno nad moją jazdą, jak i ustawieniami motocykla.
Czy jest to problem z zarządzaniem oponami?
„Nie, nie jestem zbyt agresywnym kierowcą, jeśli chodzi o opony. Zwykle kończę wyścigi na mniej zmęczonych oponach niż Brad. Właściwie nie używam ich zbyt często, ale nie używam ich tak dobrze jak on. Wygląda na to, że trochę trudniej jest mi dostosować się do zmieniających się warunków na torze. Na przykład na Silverstone w piątek mieliśmy dobrą przyczepność, ale w sobotę po deszczu nie było już tak samo. Gdy tylko warunki staną się niestabilne, tracę wiarę. A to zdarza się bardzo często, ponieważ w MotoGP istnieje wiele zmiennych, niezależnie od tego, czy jest to pogoda, opony czy cokolwiek innego. Nie da się mieć ustawień idealnych, a nasze okno robocze jest dość wąskie. To właśnie musimy poprawić.”
Swoją drogą, ogólnie rzecz biorąc, w kwalifikacjach jesteś szybszy od Brada, ale w wyścigu Brad przez większość czasu cię wyprzedza….
„Tak, wyraźnie. Nie jest tajemnicą, że Brad zawsze jest bardzo mocny w zawodach. To nie tylko wczoraj. Chyba że zrozumie, dlaczego brakuje mi tempa, aby dotrzymać mu tempa i pracować nad lepszą wydajnością.
Jak zaadaptowałeś się do nowego środowiska po pięciu sezonach w Ducati MotoGP?
„Jak kaczka do wody! Kiedy przybyłem do KTM, nie miałem żadnych problemów i powitali mnie z otwartymi ramionami. Robili wszystko, abym poczuł się jak w domu. Fakt, że znałem wiele osób, z którymi pracowałem w przeszłości w KTM, ale także w Hondzie i Ducati, oczywiście pomógł mi szybko się odnaleźć. Dobrze znałem także kadrę zarządzającą.”
Prawdopodobnie pozwoliłeś inżynierom przemyśleć swoje podejście do tuningu, a w szczególności elektroniki, prosząc o mniejszą pomoc w zarządzaniu silnikiem.
„Tak, dokładnie. Byli pod tym względem bardzo konserwatywni w przypadku pierwszej wersji RC16, którą udało mi się przetestować. Dałem im korzyści wynikające z mojego doświadczenia z motocyklami, na których jeździłem do tego momentu, nie po to, aby wrócić do osiągów Hondy czy Ducati, ale po to, aby kupić rower, nad którym kierowca będzie mógł mieć większą kontrolę. Jak powiedziałem, w MotoGP jest tak wiele zmiennych, że jeździec musi umieć bawić się motocyklem, aby dostosować się do zmieniających się warunków, nie wpadając na ścianę nie do pokonania. Kiedy potrzebujesz większej mocy, musisz umieć użyć pedału przyspieszenia”.
Pit Beirer szuka miejsca dla Acosta, Márquez puka do drzwi… Jak widzisz swoją przyszłość w KTM?
„Drzwi są otwarte i to nie ja będę próbował je zamknąć. Oczywiście możliwa jest utrata pozycji na rzecz jednego z tych dwóch kierowców. Jeśli nie będę tak dobry, jak oczekuje KTM, nie będzie mnie tutaj w 2025 roku, takie jest prawo tego sportu. Mam opcję na sezony 2025 i 2026. Ode mnie zależy, czy wykonam dobrą robotę i utrzymam ją. Wiesz, spędziłem pięć sezonów w Ducati na rocznych kontraktach, które za każdym razem musiałem starać się przedłużyć. „Przyzwyczaiłem się do tego typu sytuacji, już mi nie przeszkadzają”.
Przeczytaj oryginalny artykuł na Motosan.es tutaj
Zdjęcie: Instagram