Nazwa Tiziano Internò z pewnością wiele mówi mieszkańcom Dakaru i miłośnikom offroadu. Ale „Rally POV” z pewnością mówi jeszcze więcej. Mówimy o niczym innym jak o dzienniku podróży, punkcie widzenia (to znaczy POV, czyli Punkt Widzenia) „romantycznego poszukiwacza przygód”, który od trzech lat bierze udział w Dakarze. Ponadto w kategorii Malle Moto, obecnie Original by Motul, gdzie nie można liczyć na pomoc mechanika. Pilot z Brescii poprzez filmy i treści społecznościowe przybliżył wielu osobom świat Dakaru, odpowiadając na pytania i wyjaśniając wątpliwości, a także pokazując kulisy zawsze fascynującego i niebezpiecznego wyścigu. Ale od czego to wszystko się zaczęło? Na targach EICMA mieliśmy okazję przeprowadzić wywiad z Internò, oto co nam powiedział.
Ten „sen o nazwie Dakar” trwa nadal.
Zacząłem trzy lata temu, budując sobie motocykl w garażu, więc jako prawdziwy nowicjusz w niebezpieczeństwie. Teraz jako oficjalnie wspierany kierowca reprezentuję włoską markę. Marzenie, o którym nigdy nie myślałem, że się spełni, kiedy zaczynałem tę podróż.
Opowiedz nam, jak zaczęła się ta przygoda.
W pierwszym roku ścigałem się z Betą, którą sam zbudowałem: miała wiele wad, a poza tym był to rok Covid, więc nigdy nie byłem w stanie przetestować jej na pustyni. Dlatego ścigałem się na motocyklu, który nigdy nie był testowany i najwyraźniej miałem kilka problemów. W zeszłym roku jeździłem na rowerze klienta firmy Husqvarna, który wszyscy nazywają idealnym motocyklem, a właściwie jedynym motocyklem na Dakar, jeśli chcesz go ukończyć! Miałem więc diametralnie przeciwne doświadczenie: niezawodny, sprawdzony pojazd, może nie łatwy, ale nadal bardzo bezpieczny.
W następnej edycji zamiast tego pojedziesz Fanticiem.
Przetestowałem go już na ponad 3000 km w Maroku i muszę powiedzieć, że chyba znalazłem swoją bratnią duszę! To rower znacznie bliższy enduro, a przez to bardziej przyjazny, łatwiejszy i pod względem dynamiki jazdy przypomina motocykle, na których zawsze jeździłeś w terenie. Ma wszystko, co potrzebne na Dakar, ale pod względem właściwości jezdnych pozostaje rowerem, dzięki czemu jest naprawdę zabawny i przyjemny. Zobaczmy jak idzie! Jest już bardzo blisko: 28 listopada wsiądziemy do pojazdów w Le Castellet, prolog rozpocznie się 31 grudnia.
Jesteście teraz oficjalnie wspierani, czy cele nieco się zmieniły?
Właściwie to nie. Na pewno jestem lepszy, jestem lepiej wyszkolony i bardziej świadomy tego, co mnie czeka, co z pewnością pomoże mi w utrzymaniu tempa na etapach. Ale moją pierwszą misją jest poinformowanie domowników o Dakarze. Do tej pory „Rally POV” śledzi 100 000 entuzjastów, podczas Dakaru docieramy też do ponad miliona unikalnych kont. Nie chciałbym poddać się egoizmowi, chęci dojścia gdzieś, a potem być może wycofania się na 4, 5, 8 etapie z powodu wypadku. Chcę pozostać skupiony na moim pierwszym celu, jakim jest ukończenie wyścigu.
Kategoria nie zmieni się w stosunku do poprzednich Dakarów.
Zostanę w Malle Moto, więc bez mechanika, a to nie jest banalna sprawa. Po zakończeniu etapu wszystko muszę zrobić sam: wymienić olej, filtry, opony, jednym słowem naprawić moją Pierę. Tak to nazwałem w tym roku. Również w tym przypadku trochę więcej świadomości, która pomoże mi zrozumieć, kiedy zamknąć gaz i zakończyć etap, zamiast wysadzać wszystko w powietrze. Ale jestem przygotowany iw grudniu znowu pojedziemy do Maroka na tydzień testów, kolejne spełnienie marzeń. Głównym celem pozostaje jednak poinformowanie Dakaru.
Jak opisałbyś Malle Moto?
To rodzina! W tym roku będzie nas 26 jeźdźców, ale przy nich czujesz się jak syn. W tym sensie, że jak wieczorem przyjedziesz zmęczony na biwak, masz ludzi, którzy przygotowali twoją skrzynię, sztalugę, przyniosą ci jedzenie lub picie… To są złote chłopaki, którzy oprócz sprawdzenia, czy nie nie przebiegli, jako pierwsi udzielą ci wsparcia, nie mechanicznego, ale z pewnością na poziomie emocjonalnym i ludzkim. Naprawdę czujesz się częścią rodziny, a ci jeźdźcy starają się pomagać sobie nawzajem w trudnościach, ale także w życiu codziennym.
Inny duch niż te pierwsze.
Ci pierwsi uprawiają inny sport. Jeśli ktoś pali sprzęgło, nie mówię, że pokazuje mu środkowy palec, ale na pewno nie przestawa. Powiedzmy, że na pierwszych 20-30 miejscach jest czysty duch rywalizacji, ja to nazywam MotoGP! W tym roku widzieliśmy, że po 10 etapach pierwsze 5 było w jednej minucie: nie wiem ile dziesiątek godzin specjalnych, ale wciąż tam walczyli na krawędzi sekund. My z kolei jesteśmy bardziej amatorami, poszukiwaczami przygód, zachowującymi moim zdaniem ducha Dakaru. Myślę, że miło jest opowiedzieć o tym, co Thierry Sabine miał na myśli. Dlatego chcę pozostać wierna zarówno mojej linii komunikacji, jak i mojemu sposobowi życia i interpretacji tej rasy. Patrzę na klasyfikację w rajdzie włoskim lub europejskim, ale wolę dzielić Dakar z nowym znajomym, którego poznałem na ulicy i którego być może zatrzymałem, żeby pomóc.
Gdybyś mógł cofnąć się w czasie, chciałbyś przeżyć ten oryginalny Dakar, Afrykę.
Pewno! Nie zaprzeczę, że Africa Eco Race to wyścig, w którym chciałbym wystartować. Poza Afryką, którą lubię za to, czego mogłem doświadczyć, wydaje mi się, że bardzo zachowuje tę dynamikę podróży. Jak powiedziałby mój wspaniały nauczyciel Toni Merendino: „Wyglądasz jak gówno krążące w rurach!” W tym sensie, że wielokrotnie wracamy na ten sam biwak po przejechaniu 700km, z czego może 3-400 na przesiadkę i czasem zastanawiamy się po co. Z wyścigowego punktu widzenia jest idealny, w tym sensie, że jest rywalizacja, rywalizacja, ale z punktu widzenia przygody i oryginalnego ducha, czegoś na pewno brakuje. Z drugiej strony Africa Eco Race, moim zdaniem, nadal zachowuje coś z tego ducha odkrycia: nie biegnie się tylko dla czasu, ale po to, by odkrywać. Jest tabela, Svitko i Gerini w tym roku grali słabo, ale rozumiesz, że może to też podróż, doświadczenie, które może dać ci coś ekstra.
Projekt krótkoterminowy?
W tym roku [2023] będzie w marcu przyszłego roku [2024] zamiast tego powróci w styczniu, w połączeniu z Dakarem. Więc 2023 może być właśnie rokiem, aby to zrobić! już o tym myślę.
Lubisz „starego ducha” Dakaru, ale z nowoczesną technologią. Jak powstał ten pomysł?
Przez 11 lat uprawiałem również enduro na światowym poziomie. W 2015 roku pojechałem pierwszy wyścig Assoluti d’Italia w Lignano Sabbiadoro: w sobotę zająłem 3 miejsce, w niedzielę zamiast tego padał deszcz i powiedziałem dość. Załadowałem motocykl, sprzedałem wszystko i przestałem się ścigać. Nigdy więcej nie dotknąłem motocykla: nie do końca, w tym sensie, że i tak trochę podróżowałem, ale nie miałem już ducha rywalizacji. W 2019 roku miałem doświadczenie, które z pewnością zmieniło moje życie: opuściłem Turyn i dotarłem na Przylądek Północny na rowerze. Nazywała się North Cape 4000, impreza nieobsługiwana, więc z bagażami i rowerem trzeba było dotrzeć do Przylądka Północnego, średnio 280 km dziennie. I dotarłem tam bez treningu! Kiedy wróciłem z tego surowego, ale niesamowitego wydarzenia, które prowadzi cię do przekroczenia tego, co uważałeś za granice, zadałem sobie pytanie „A teraz co mam zrobić?” Stąd wziął się pomysł Dakaru.
Zdarzenie jednak nie tylko przeżywane, ale i opowiadane.
Nie jestem już kolarzem, nie uważam się za takiego i nie patrzę na rankingi, więc dlaczego nie połączyć pracy, bo mam agencję komunikacyjną, z wyścigami. Próbuję opowiedzieć tę podróż w rodzaju dziennika podróży. Stamtąd zacząłem go tworzyć, także po to, by rozwiewać tabu. Chciałem ujawnić odpowiedzi, których szukałem na pytania i wątpliwości, które miałem, być może nawet kopiąc, pytając, płacąc. Myślę, że to był prawdziwy sukces: pojechałem zaspokoić swoją ciekawość, która towarzyszyła też tysiącom ludzi.
Jakie pytania zadają Ci najczęściej?
Z pewnością najpopularniejszym pytaniem jest to, ile to kosztuje. Muszę powiedzieć, że obserwujący, a w każdym razie widz, są często źródłem inspiracji do tworzenia filmów. Teraz mam za sobą ekipę, która pracuje dla Rally POV, wszyscy razem idziemy szukać, żeby potem pokazać tło może dla mnie banalne, skoro jestem w środku, ale że dla tych w domu są jeszcze wątpliwości Hamleta. Nawet ci, którzy mnie śledzą, bardzo mi pomagają w tworzeniu tej historii. Dlatego mówię, że pierwszym celem jest ukończenie Dakaru: mam ochotę zabrać ze sobą wszystkich ludzi, którzy mnie wspierają. To dziwne uczucie, bo teoretycznie jestem sama na pustyni, ale w praktyce nie czuję się samotna: to coś pięknego i romantycznego.
Dakar, wyzwanie 2023: oto nowa trasa
Wyścigi ponownie w Arabii Saudyjskiej: podoba ci się tor?
Na poziomie scenograficznym, cokolwiek mówią, jest to wspaniałe. Terytoria, które pokonujesz, są niesamowite, a różnorodność etapów jest nie do opisania: od kamienistych ścieżek przez wydmy do otwartej pustyni w promieniu 100 km. Odmiana, której nie ma np. w Senegalu, Mauretanii, Algierii, Tunezji. Może jest Maroko, ale mówimy o znacznie piękniejszym i większym „Maroku”. Jeśli chodzi o trasy, to bardzo mnie przekonuje! Ale brakuje mi podróży: nie wiem, chciałbym wystartować z piramid w Egipcie i dotrzeć do Dubaju, wtedy poczułbym się jak Dakar 3.0. Ale moim zdaniem, kiedy ścigali się w Ameryce Południowej, to coś tam było, naprawdę odkrywali. Tutaj, będąc przywiązanym do jednego stanu, brakuje strony „romantycznej i awanturniczej”. Ale jako kierowca to, czego doświadczasz, jest wciąż niesamowite.
Jak myślisz, co można by zmienić w tej „brakującej stronie”?
Jednak w tym roku zajdziemy daleko: zaczniemy od Morza Czerwonego, dotrzemy do północnej granicy, a potem zrobimy długą skos w kierunku Dammam. Jeszcze nie ogłosili tras, ale spodziewam się 9-10 000 km, więc niezła wyprawa. Trzeba powiedzieć, że ostatecznie chodzi o kontrakty: Dakar to przede wszystkim firma i musi wiązać koniec z końcem. Mam nadzieję, że w najbliższych latach zostaniemy w Arabii Saudyjskiej, ale może nawet przedłużymy kilka przystanków poza nią. Jest Abu Dhabi z piękną pustynią, czy Dubaj, który z pewnością zachwyci…