Marco Bezzecchi zakończył dobry pierwszy dzień w Indiach. Najlepszy czas rano w pierwszym treningu, piąty w wolnych treningach po południu, jedyna sesja, która pozwala bezpośrednio zakwalifikować się do Q2. Wciąż obolały po wypadku w Barcelonie kierowca Mooney VR46 Racing Team może skorzystać z tej nowej funkcji w kalendarzu, aby dogonić w mistrzostwach Jorge Martina, a nawet Pecco Bagnaię, nawet jeśli zadanie zapowiada się żmudne.
Bezzecchi w górnych obszarach
Student Akademii VR46 docenia indyjski układ, choć kryje w sobie pewne pułapki. „Tor jest naprawdę piękny, techniczny i wymagający. Było ciężko, ale było miło. Nie jest łatwo zatrzymać motocykl na pierwszym zakręcie, także dlatego, że zaraz za nim podąża drugi. To cholernie trudne… Trzeci sektor jest najtrudniejszy, z dwiema szykanami i stromym zakrętem. Jeśli popełnisz błąd na początku, wszystko zrujnujesz„.
Zapytany o stan zdrowia po wypadku w Katalonii Marco Bezzecchi uspokaja wszystkich. „Jestem bardzo zadowolony z mojej ręki. Dobrze czuję się na rowerze i mogę powiedzieć, że moja kondycja fizyczna wróciła już prawie do 100%. Nadal trochę mnie boli i mimo że na torze są dwie szykany, jest mniej trudno niż w Misano. Dziś upał okazał się bardzo zdradliwy„.
Po raz pierwszy w rankingach czasowych wyprzedził go Luca Marini. „Muszę iść i obejrzeć jego akta“, zażartował „Bez”. W kwalifikacjach z pewnością może wyrazić swoje zdanie i zapewnić sobie doskonałe szanse na wyścig sprinterski i niedzielne wyzwanie.
Wspaniała biografia Jonathana Rei: „In Testa” dostępna na Amazon