Wydawało się, że Alex Marquez wreszcie znalazł się w punkcie zwrotnym. Po kraksie w sprincie spowodowanej kontaktem z Binderem, zawodnik Gresini zachowywał się zdecydowanie dobrze: atakował i reagował na wyprzedzanie, krótko mówiąc, był na dobrej drodze do zdobycia podium w Mugello GP, domowym wyścigu jego zespołu . Ale oto nieoczekiwany wypadek, zaledwie 9 okrążeń przed końcem, który rozwiewa jego nadzieje i pozostawia go z podwójnym zerem na torze, na którym okazał się całkiem konkurencyjny. Marquez nie chce o tym za dużo myśleć, jedzie do Niemiec: czy wreszcie nadejdzie właściwy czas?
„Dziecko na pokładzie”
Pomyśleć, że pilot z Cervery szukał innego sposobu, tym razem bardziej ironicznego, by odpędzić złe oko. W rzeczywistości słowa „Dziecko na pokładzie” pojawiły się z tyłu jego Ducati. Nie, nie ma dziecka w drodze: Alex Marquez pograł dopiero po trzecim wypadku z powodu kontaktu z innym kolarzem. Wczoraj był to Binder, szczerze mówiąc, nawet dzisiaj ryzykował podobny bałagan, ale bez konsekwencji. Marquez nie miał więc żadnych wypadków ani na starcie, ani na kolejnych okrążeniach: wyścig rozpoczął się regularnie i rzeczywiście chorąży Gresini od razu stał się bohaterem walki o miejsce na podium. Powiedzmy też, że wcześniej podjął duże ryzyko, przybywając na pełnych obrotach do San Donato. „Na szczęście [Marc Marquez e Marini] otworzyli i zdałem” przyznał 27-latek z Cervera, jak donosili partnerzy Motosan. „Zahamowałem wcześnie, ale oni wykonali dziwny ruch i wraz z wiatrem zostałem wciągnięty w strumień powietrza”. Na szczęście wszystko jest w porządku, z wyjątkiem lekkiego kontaktu, którego Miller nie bardzo docenia.
WIDEO Alex Marquez, dziwny ruch w Mugello
Marquez przyznaje: „Nie ma”
Początkowo było ich głównie pięciu, potem został on, jego brat Marc i Luca Marini. Aż do kraksy #93, która zakończyła zaciekły pojedynek o trzecie miejsce. Wydawało się, że Alex Marquez ma go już w garści, ale „złe oko” powróciło i tu nastąpił błąd z kraksą na żwirze na zakręcie Luco. W rzeczywistości wydawało się, że to właściwy weekend, aby zacząć od nowa, pokazało tempo na torze. Niestety skończyło się to jednak przedwcześnie. „Do tego momentu radziłem sobie dobrze” Marquez wyjaśnił. „Trochę cierpiałem z przednią oponą, spodziewałem się, że stracę ją w każdym punkcie, ale nie tam”. Brzmi jak słynne ostatnie słowa… „Przekroczyłem trochę linię, gdzie jest mała dziura, i straciłem tam przód”. Alex Marquez również popełnia małą mea culpa: „Może powinienem był pomyśleć, że dzisiaj muszę się zatrzymać i dostać się do pierwszej piątki. Ale to było podium, więc walczyłem”.
Upadek Marka
Niedziela do zapomnienia dla rodziny Marquezów, biorąc pod uwagę, że na starcie wyścigu nawet starszy z nich wylądował w szutrze. Zawodnik Gresini dobrze zna sytuację swojego brata i nie jest specjalnie zdziwiony. „Trochę dziwna awaria, ale biorąc pod uwagę to, co on ma, można było się tego spodziewać. Nie wie, jak być zadowolonym, a Honda nie wybacza” to komentarz Alexa Marqueza. Nie ma jednak zbyt wiele czasu na myślenie, za kilka dni jedziemy do Niemiec na GP na torze Sachsenring. “Lepiej w ten sposób dla obu” zadeklarował Marquez jr, chcąc raz na zawsze zakończyć negatywny okres. Z Argentyny, gdzie zdobył pole position i podium, zajął dopiero 8. miejsce w długim wyścigu w Hiszpanii, co źle równoważy wszystkie pozostałe zera. Wstrząs jest potrzebny natychmiast.
Źródło zdjęcia: motogp.com