Nieobecność, która narobi hałasu. Lorenzo Lanzi nie weźmie udziału w kolejnej rundzie National Trophy 1000 na Ducati i nie pojawi się na torze. Były kolega z drużyny Troya Baylissa w pierwszych wyścigach sezonu pokazał się na wysokim poziomie mimo jazdy na rowerze całkowicie szosowym. Równowaga w drużynie była jednak bardzo niestabilna. Wystarczył powiew wiatru, by wszystko roztrzaskać, aw Vallelunga tak się stało. Jednak Lorenzo Lanzi zachował spokój, zdeterminowany, aby kontynuować karierę. Ma 41 lat, ale entuzjazm dziecka.
„Niestety nie będę w Misano – Lanzi mówi Corsedimoto – Kierownik zespołu być może był pod presją, kto wie, ale doszło do kłótni i wielu jest tego świadomych na padoku. Nieobecność nie zależy ode mnie, nie mam zamiaru się poddawać. Niestety nie ma warunków do startu w tym wyścigu, ale myślę i mam nadzieję, że wystartuję w dwóch ostatnich: w Mugello i Imola”.
Co teraz czujesz?
„Naprawdę mi przykro, że muszę przegapić spotkanie w Misano, które zaważy na klasyfikacji. Moim celem było ukończenie mistrzostw na trzech pierwszych miejscach, ale nic straconego, postaram się to nadrobić we wrześniu i październiku. Żal jest silny, ale jestem w pełni naładowany. Chcę jak najszybciej wrócić i udowodnić swoją wartość. Dziękuję wszystkim, którzy okazali mi szacunek za bliskość po wydarzeniach w Vallelunga. Na padoku czuję się kochana i brana pod uwagę i to jest najlepsze”.
Czy absolutnie nie myślisz o przejściu na emeryturę?
„Pomysł opuszczenia zawodów nigdy nie przychodzi mi do głowy. Jestem zawodowym kierowcą i nadal tak się czuję. Trenuję tak jak kiedyś i mam taką samą mentalność jak kiedyś. To tylko zły nawias, ale wrócę na właściwe tory z jeszcze większą determinacją niż wcześniej”.
Zdjęcie społecznościowe: Lanzi57