Nieobecność, która robi hałas. Zespół EvanBros od 2016 roku do dziś zawsze był na szczycie w Mistrzostwach Świata Supersport, już od pierwszych wyścigów sezonu. Po raz pierwszy nie pojawia się w tabeli. Było oczywiste, że ten rok z Andreą Mantovanim będzie rokiem przejściowym. Nikt nie spodziewał się zwycięstw ani podium w pierwszych dwóch rundach, ale pierwsza dziesiątka, a przynajmniej strefa punktowa, była rozsądna, biorąc pod uwagę niewielką liczbę kolarzy, biorąc pod uwagę, że niektórzy biorą udział tylko w wyścigach europejskich.
„To były dwa trudne weekendy – wspomina Fabio Evangelista, szef zespołu EvanBros – w Australii doszło do dwóch kraks, które zagroziły pierwszej dziesiątce. W Mandalika Andrea Mantovani był osłabiony przez infekcję jelitową, która zagroziła mu w weekend, a sobotni wypadek pogorszył sytuację. W niedzielę pojechał amorficzny wyścig, ale nie był w stanie fizycznym i psychicznym, aby zrobić więcej, po trzech upadkach”.
Spodziewałeś się tak trudnego początku?
„Przed wyjazdem do Australii myślałem, że wrócimy do domu z kilkoma punktami ale niestety nie udało nam się zmaterializować. Maksymalne zaufanie do Andrei Mantovaniego, kierowcy, który pochodzi z CIV, z bardzo małym doświadczeniem międzynarodowym i który wciąż musi odbyć wiele praktyk. W tym też mu pomożemy. Prawdopodobnie nie wyobrażał sobie, że będzie to takie trudne i zapłacił cenę za swój debiut. Ale teraz musimy cenić te dwadzieścia dni spędzonych za granicą: całe to doświadczenie, które przyda się na przyszłość”.
Kolejne wyścigi odbędą się w Europie. Czy nastąpi odwrócenie trendu?
„Musimy zakasać rękawy i zmienić kurs. Oczywiście w Europie będziemy ścigać się na torach, które on już zna, ale będziemy mieli też więcej przeciwników, bo dodani zostaną kolarze i ekipa tworząca Mistrzostwa Europy. Pewny siebie tak, ale przede wszystkim zdeterminowany, by wrócić na pozycje, które należą do nas”.
Co za bajka Marco Simoncelli! Ilustrowana historia „58” również w sprzedaży na Amazon Books