Ayrton Badovini zawsze był o krok dalej. W swojej karierze często grał z przodu. Urodzony w Biella w 1986 roku, bardzo wcześnie zaczął ścigać się, prawdopodobnie jako dziecko jako pierwszy wystartował w wyścigach 4-suwowych i był autorem błyskotliwej kariery. Dziś Ayrton Badovini mieszka w Romanii, razem z bliskim przyjacielem prowadzi siłownię i pracuje jako menadżer zespołu 511 Racing Team w mistrzostwach kobiet.
„Urodziłem się i wychowałem w rodzinie motocyklistów – mówi Ayrtonowi Badovini do Corsedimoto – pewnego dnia, kiedy miałem pięć lat, wypróbowałem mini rower na targach i zakochałem się w nim. Poprosiłem Świętego Mikołaja, żeby mi dał i zacząłem chodzić po placach z tatą i wujem. Pracowali w sektorze tekstylnym i używali szpul, więc umieściliśmy ich wnętrze jako pachołki, a następnie slalomowaliśmy. Potem zacząłem ścigać się na prawdziwym torze, w wieku dziesięciu lat wygrałem mistrzostwo Włoch i od tego wszystko się zaczęło. Kiedyś było łatwiej niż teraz”.
Co masz na myśli?
„Kiedy zaczynałem, było więcej merytokracji. Jeśli dzieciak miał talenty, dawały mu szansę na kontynuację. Po minibike’ach przez rok ścigałem się w Aprilia Challenger 125 Trophy, ale w międzyczasie wypróbowałem Ducati 748 i pokochałem to. Być może moi rodzice trochę stracili przytomność, ale w wieku 15 lat zacząłem jeździć na 4-suwowym aw następnym roku startowałem w European Superstock na Ducati 999. W tamtych latach wszyscy młodzi byli 2-suwowymi, ale ja lubił duże motocykle dużo bardziej”.
W 2010 roku zdominowałeś Puchar Świata Superstock 1000, wygrywając dziewięć z dziesięciu wyścigów z BMW Motorrad Italia.
„Musimy być szczerzy: myślę, że mam dobry talent, ale w tamtym roku miałem wszystko na szczycie. Miałem niesamowity zespół, pakiet techniczny wyraźnie lepszy od wszystkich innych, bardzo dobrzy technicy pracowali w garażu. Bez takiego zespołu niemożliwe byłoby takie dominowanie. Oczywiście włożyłem w to dużo wysiłku i prawdopodobnie bez tak doświadczonego jeźdźca jak ja, zespół nie osiągnąłby takich wyników”.
Czy jest jakieś zdjęcie z 2010 roku, które nosisz w sobie?
„Jest epizod, który wyjaśnia mój charakter. W ostatnim wyścigu schodzę z podium z pucharem Mistrza Świata, ale jestem wyraźnie smutny. Zauważa to szef BMW Italia i pyta mnie, co jest nie tak. Cóż, odpowiedziałem, że ok, wygrałem, ale nadal nie mam miejsca w Superbike na następny rok. Nie mogłem cieszyć się chwilą, bo byłem już skupiony na 2011 roku. A to mi się zdarzało wiele razy, to część mojego charakteru, zawsze myślę o tym, co dalej, o celu, który nadejdzie”.
Najlepsze wspomnienie z Twojej kariery?
„Walczę z wyborem, ale najczęściej myślę o moim idealnym okrążeniu. Superbike World Championship 2008, Superpole w Ameryce i robię okrążenie, które jest dla mnie niesamowite. Sam czas nie był ekscytujący, ale po raz pierwszy udało mi się dobrze wykorzystać kwalifikacje i zrobić wszystko dobrze, lepiej niż myślałem”.
Kiedy zdałeś sobie sprawę, że nadszedł czas na emeryturę?
„W 2021 roku powinienem był wystartować w Mistrzostwach Świata Superbike, ale wszystko zostało odwołane i dlatego wziąłem udział w CIV. Ja też dobrze sobie radziłem, ale byłem zamknięty psychicznie. Nie było łatwo dostać się do ostatniego wyścigu, mimo że w Mugello ustanowiłem swój rekord życiowy. Nie miałem już bodźców. Czas pomyśleć o czymś innym. Dziękuję dwóm niezwykłym szefom technicznym, którzy odegrali fundamentalną rolę w mojej karierze: Dino Acocelli i Alessandro Finelli”.
Nawet nie uprawiasz wyścigów amatorskich?
„Minęło półtora roku, odkąd jeżdżę na motocyklu i nie myślę o tym w najbardziej absolutny sposób. Nie mogłem obejść toru bez patrzenia na stoper. Dyskusja jest zamknięta. Może pewnego dnia pojadę dla przyjemności, ale wyścigi to zamknięty rozdział”.
Ayrton Badovini, jaką ocenę dałbyś swojej karierze?
„Siedem. Myślę, że miałem dobre cechy, ponadprzeciętne, nie narzekam i nie żałuję. Ale myślę, że wiele razy znalazłem się we właściwym miejscu o niewłaściwym czasie lub odwrotnie. Cóż, może po prostu zabrakło mi szczęścia. Nie chcę jednak rozmyślać o mojej przeszłości, tylko patrzeć w przyszłość, na wyzwania, które wciąż mnie czekają”.