Pierwszy światowy sezon drużyny MTA w archiwum, jak potoczy się rok 2023? Alessandro Tonucci jest z pewnością pewny siebie, przekonany, że już prawie czas zobaczyć jego chłopaków na podium w Moto3. Musimy wziąć pod uwagę powrót do zdrowia Stefano Nepy po poważnej kontuzji, a także wzrost Ivana Ortoli w jego drugim roku w Mistrzostwach Świata. Czego Alessandro Tonucci oczekuje od nowego rocznika? Co sądzisz o zmianie formatu i nowym kalendarzu? To i wiele więcej w naszym wywiadzie.
Alessandro Tonucci, co sądzisz o pierwszym roku zespołu MTA w mistrzostwach świata?
Moim zdaniem koniec roku był pozytywny. Nie błyszczeliśmy tak bardzo, ale jeśli chodzi o wyniki wyścigu, czuję się całkiem usatysfakcjonowany: obaj zawodnicy poprawili się w trakcie sezonu. Początki nie były łatwe: motocykle i ekipa były nowe, zrozumienie wszystkiego zajęło trochę czasu, także dlatego, że było mało wsparcia i musieliśmy wszystko robić „sami”. Po kilku wyścigach znaleźliśmy jednak dobrą bazę i krok po kroku, zwłaszcza pod koniec, udało nam się utrzymać w pierwszej piątce. W szczególności ze Stefano Nepą, który od połowy sezonu stale się rozwija.
Szkoda jego wypadku w Malezji.
Niestety stało się to, co się stało. Teraz łatwo powiedzieć z perspektywy czasu, ale to mógł być naprawdę dobry wyścig. Dobrze wystartował, ale pokazał też wielką siłę psychiczną w trakcie weekendu, zaczynając od FP1, gdzie miał problem z hamulcami i straciliśmy praktycznie pół godziny. Jednak gdy tylko wszedł na tor, wykonał piąte okrążenie samotnie, nie szukając referencji, jak robią to inni kolarze. Posiada własny, bardzo profesjonalny system pracy.
A co z Iwanem Ortolą?
To był jego debiut i był bardzo dobry, poza jedną wadą: zawsze czeka na referencje. Widzieliśmy to w ostatnim wyścigu: był 4. za Garcią, liderzy wykonali kolejną robotę, ale utrzymał tę pozycję do 10 okrążeń przed końcem. Myślę, że zgromadził około dziesięciu sekund, ale na tych okrążeniach stracił je wszystkie, dał się dogonić i zajął 12. miejsce. Zawsze walczył sam: moim zdaniem jest kimś, kto może również wygrywać wyścigi, ale jest jeden ważny aspekt, nad którym musimy popracować i to będzie cel na ten rok.
A zamiast tego Stefano Nepa?
Zobaczmy, jak będzie wyglądać sytuacja. W tej chwili odbył już jedną wycieczkę w Walencji swoim R6: Słyszałem go, powiedział, że nie spodziewał się, że jego noga będzie pracować tak dobrze. Z pewnością jedną rzeczą jest jazda R6 dla zabawy i odzyskania czucia, a to, co robi się dzisiaj w Moto3, to zupełnie inna sprawa. Może nie będzie gotowy na pierwsze testy, ale może być gotowy na pierwszy wyścig. Pomijając jednak budowę ciała, musi znowu zacząć od takiego ciosu i rozumiem to, bo nie raz mi się to przydarzyło. Niektórym nie jest łatwo znaleźć od razu siłę do robienia tego, co robiłeś wcześniej, ale jeśli pomyślę o końcówce poprzedniego sezonu, nie powinien mieć większych problemów.
Jak układają się relacje z waszymi pilotami?
Mamy naprawdę dobre relacje. Może trochę więcej ze Stefano: często bywał u mnie w domu, prawie się przyjaźnimy, także dlatego, że w końcu jest tylko kilka lat młodszy ode mnie. Temperamentowo jest inaczej, nawet ja byłem trochę bardziej zamknięty, w końcu dużo się dogadujemy. Ale z Ivanem współpracuje się również bardzo dobrze na poziomie zespołu.
Jak menedżer zespołu Alessandro Tonucci przeżył ten wypadek w Malezji?
To jeden z torów, na których ja też doznałem najbardziej kontuzji w 2013 i 2015 roku. Ale za każdym razem, gdy tam jeżdżę, również z powodów związanych z innymi kolarzami, jak dobrze wiemy… To fajny tor, ale jest w nim coś dziwnego. Jeśli chodzi o katastrofę, to było bardzo źle widzieć. Szalony lot jak na to, jak został uruchomiony, jeden z najbardziej agresywnych highsides, jakie kiedykolwiek widziałem w Moto3. Potem wycięli zdjęcia, gdy tylko się rozbił, więc obawiano się, że zostanie złapany przez kogoś innego: był piąty lub szósty, a za nim około dwudziestu jeźdźców. Kiedy ponownie go podnieśli, był na środku toru i siedział, więc dobrze, ale później pokazali go na noszach. Myślałem, że nic mu nie jest, kiedy zabrali go z powrotem na środek toru, wydawał się w porządku, ale kiedy go zabrali, od razu pojechałem do Centrum Medycznego. Zwykle nie narzeka, ale kiedy usłyszałem jego krzyk i zobaczyłem jego nogę… Wszyscy byliśmy bardzo zmartwieni, złamanie było naprawdę poważne.
Nie zapominając o tym, że cofnął się w środku toru, w grupie.
Yamanaka był tam dobry, bo miał znakomity refleks, ale miał też szczęście. Z tyłu byli też inni, ale mówię o nim głównie dlatego, że to on przeszedł najbliżej niego. Tym razem też miał szczęście, czasem i to, na szczęście! Ale widząc, jak się porusza, naprawdę pomyślałem, że nic się nie stało: to był wysoki highside, ale z naprawdę małą prędkością. Złamałem kostkę w ten sposób w Jerez, w drugim zakręcie, ale kiedy to się stało, nie ruszałem się tak jak on. Oczywiście jest to subiektywne, więc trudno to zrozumieć. Widząc to jednak pomyślałem, że jest w porządku, zamiast tego było trochę pecha. Ale z perspektywy czasu powiedziałbym, że poszło dobrze.
Jak poradziłeś sobie z sytuacją po wypadku?
Byłam u niego dwa dni. Operowali go i nikogo z rodziny tam nie było, więc nie było łatwo, ale wszystko poszło dobrze.
Wracając do Ortoli, jak myślisz, jak można rozwiązać jego problem?
Jest to problem dla wielu, powiedziałbym nawet, że dla większości w kategorii Moto3, zwłaszcza w ostatnich latach. Oczywiście różnicę robi pilot i technika, to jasne, ale zaraz po tym jest strumień powietrza, więc spróbuj zrobić kserokopię bardziej doświadczonego lub najszybszego. Łatwo powiedzieć, ale trudno to zrobić, ale rozwiązaniem byłoby zrobienie tego samemu. Spójrzmy na przykład na Guevarę, który wygrał w zeszłym roku: zawsze był szybki, ale ostatni krok zrobił, gdy od połowy 2021 roku zaczął jeździć sam. Jak Foggia, ale on bardziej. W ten sposób zauważasz rzeczy, których nie widzisz, gdy robisz zdjęcia z kimś innym, bo patrzysz na to, co on robi. Przykładem jest GP w Australii: nowe opony, tempone i jest trzeci na starcie, podczas gdy w wyścigu zajął 13. miejsce. Przypuśćmy, że jest ktoś, kto przeszkadza, kto wchodzi, wtedy trochę się odcinasz: w ten sposób tracisz bezpośrednie odniesienie i nie możesz tego zrobić. Można by to rozwiązać, strzelając zawsze w pojedynkę. Slipstreaming może być jednak przydatny w kwalifikacjach, nawet jeśli trzeba powiedzieć, że FP2 jest już prekwalifikacją: wszyscy natychmiast szukają Q2 i nie wykonuje się już żadnych prac na motocyklu. Z tego też powodu mieliśmy problemy na początku roku.
W tym roku zmienia się format GP. Alessandro Tonucci co o tym sądzisz?
Będzie jeszcze gorzej. Już teraz zawsze liczysz na czas z pierwszego okrążenia, teraz rundy są jeszcze krótsze… W efekcie szanse są mniejsze i trzeba je jak najszybciej wykorzystać. Dlatego wszyscy od razu będą chcieli zrobić więcej niż to, co jest być może możliwe. W ten sposób jednak nie szuka się zabezpieczenia: nie powiedziałem tego, bo może jestem przeciwny, powiedzieli, że chcą pokazu z wyścigiem sprinterskim. W tym roku nie ma już rozgrzewki. Załóżmy, że kolarz ma wypadek w kwalifikacjach w sobotę, tak jak nam się to przytrafiło: nie kończy sesji i startuje z 10. miejsca. Rower trzeba wtedy naprawić, mechanika jest zawsze bardzo dobra, ale zawsze może się zdarzyć ta mała rzecz, której nie zauważysz podczas postoju, ale tylko podczas skręcania. Po to była rozgrzewka, żeby dojechać do wyścigu ze wszystkim w porządku. Albo na przykład w Walencji: zaczyna się sesja i od razu pojawia się problem z elektroniką, motocykl wyłącza się przy wyjeździe z garażu. Ponieważ nie mam już rozgrzewki, takie rzeczy będą miały miejsce w wyścigu.
Wydaje się zatem, że jeszcze bardziej skomplikowali twoje życie, powiedzmy tak.
To jest coś, co koncentruje się na MotoGP i jestem w stanie to zrozumieć: oni tego potrzebują i jest to kategoria, która ciągnie cały wagon. Jednak jasne jest, że jest to ze szkodą dla Moto3 i Moto2: usunąć jedną sesję i skrócić inne, kiedy format był już złożony i wszyscy zostaliśmy wezwani, bo nie możemy tak dalej, jest już za dużo szamotaniny swobodna praktyka… Ale nawet one moim zdaniem nie pomagają. Rozmawiałem też o tym ze Spencerem w Portimao, kiedy zadzwonił do Nepy w tej sprawie, pytając, czy nie możemy wrócić do formatu, który był wtedy, gdy się ścigałem. Trzy sesje treningowe, potem 40-minutowe kwalifikacje i koniec. To prawda, że nie da się tego zrobić, bo nie ma pokazu ani napięcia. Ale w ten sposób kolarze są pod jeszcze większą presją i bez rozgrzewki zawsze musimy mieć nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.
Wydaje się jednak, że jest to format, który jeszcze bardziej „odwraca” uwagę od mniejszych klas, aby skoncentrować ją na MotoGP.
Jeśli chodzi o media, to moim zdaniem niewiele się zmienia, ludzie będą robić tak jak wcześniej. Większość ogląda MotoGP, ci, którzy są prawdziwymi pasjonatami, oglądają też Moto3, ale kwalifikacje i wyścigi. Q1 i Q2 w tym formacie są spektakularne, ludzie lubią też oglądać „sceny” w alei serwisowej, na przykład udając, że motocykl się wyłącza. Od strony praktycznej trochę nas to karze: kierowca nie może za dużo myśleć, kieruje się instynktem i stara się dać z siebie wszystko. To nie jest łatwe. Rozumiem, że MotoGP to kategoria, która pcha wszystko, ale nie rozumiem, dlaczego jeszcze kilka lat temu, kiedy też tam byłem, wszystko było normalne, ucząc cię w inny sposób, a teraz do tego doszło. Dostosowujemy się, ale to nie pomaga.
Pozostaje jeszcze problem „pociągów”, bardzo często podkreślany.
Nie robią nic, aby go zmniejszyć. 18-letni motocykliści Moto3 chcieliby się nad tym zastanowić: nikt nigdy nie powie „Czy jest pociąg? Nie, nie, więc idź, pójdę sam”, możesz ją wznawiać tyle razy, ile chcesz. Na przykład Muñoz, ile razy był karany? Śledzę go od 2017 roku, kiedy miał 12 lat: zawsze tak było, taki ma charakter. Chce przybyć, więc udajesz się w obecnym Moto3, inaczej jest trudniej. Nepa był wielokrotnie wyrzucany przez Muñoza, nawet na Misano w pierwszych zakrętach, ale ostatecznie wygrywa najgorszy. Wąskim formatem, w którym trzeba pomyśleć tylko o czasie, nie zniechęca się do tego, ale raczej go karmi. Ja też biegałem: jeśli to zatrzymasz…