„W Rzymie albo urodziłeś się w Lacjum, albo jako romanista. Jest tylko piłka nożna. Inne sporty są uważane za stratę czasu i pieniędzy”. Ilario Dionisi urodził się w Rzymie i przez lata był jednym z głównych bohaterów Mistrzostw Włoch na Szybkość. Dwukrotnie był mistrzem Włoch Supersport i trzykrotnie wicemistrzem. Dziś jest kierowcą testowym MV Agusta. Jego historia jest bardzo fajna.
„Jako dziecko śledziłem w telewizji Maxa Biaggiego, ale on nie był wielkim fanem – mówi Ilario Dionisi – W ósmej klasie rodzice zwykle dawali dzieciom hulajnogi, ale mama trochę się martwiła, bo można zrobić sobie krzywdę. Powiedziałem jej, że poczekam, aż skończę 16 lat, żeby dostać 125, ale tata zrobił mi niespodziankę”.
Który?
„Tata był szaleńcem, w dobrym tego słowa znaczeniu. Powiedział mi, że skoro możesz zostać ranny na drodze, lepiej jeździć po torze dla większego spokoju i dał mi w prezencie 125SP. Pierwsze okrążenie na torze zrobiłem z wciśniętym sprzęgłem, bo nie miałem najmniejszego pojęcia o jeździe na motocyklu. Potem zabrał mnie na pokaz CIV i był to czas Melandriego, De Angelisa… W 1998 roku miałem swój pierwszy wyścig w Challenge Aprilia”.
Jak poszło?
„Bardzo źle! Zasadniczo nie ścigałem się, ponieważ nie zakwalifikowałem się! Przez cały sezon jeździłem tylko w kategorii B, nigdy nie udało mi się utrzymać w gronie 36 najsilniejszych, ale nie poddałem się. I w następnym roku wszystko poszło dobrze, byłem wśród głównych bohaterów, a Aprilia w nagrodę pozwoliła mi przystąpić do testu z Team Italia. Potem przeniosłem się do Hondy Trophy i CIV 125, ale nie poszło tak, jak chciałem, więc zmieniłem kurs”.
Czy od razu doszedłeś do 125 na 1000?
„Wygrałem Aprilia RSV1000 Trophy, potem mistrzostwa Włoch Stock 1000 i Puchar Świata STK 1000. W tamtych latach miałem bardzo ciężki wypadek na torze Monza: zepsułem wszystko, ale moja rodzina była fantastyczna i pozwoliła mi kontynuować: mój rodzice wiedzieli, że jazda na motocyklu uszczęśliwia mnie. Ścigałem się przez jakiś czas z Celani. W 2003 roku stawałem na podium w Pucharze Świata na Suzuki, w 2005 walczyłem o tytuł, ale złamałem obie ręce. W 2006 roku spotkałem MV Agustę i zaiskrzyło”.
Kiedy zdecydowałeś się przejść z 1000 na 600?
„Pod koniec 2008 roku zostałem wezwany przez Triumph na ostatnie wyścigi Supersport World Championship. Ścigałem się z Garrym McCoyem i było świetnie. Potem startowałem w CIV Supersport. Michelozzi zadzwonił do mnie i spędziłem z nim kilka niezapomnianych lat w Improve. Co za wyzwania z Roberto Tamburinim! W 2010 roku zdobył tytuł mistrza Włoch, natomiast w 2011 i 2012 I”.
Rasa, która pozostała w twoim sercu?
„Zwycięstwo w CIV na torze Monza w 2011 roku po wspaniałej walce z Tambu. Zwycięstwo na Monzie, na torze, na którym miałem bardzo poważny wypadek, było czymś pięknym. Dzika karta w Supersport na Misano była również niezapomniana w 2011 roku. Ryzykowałem wygraną! Byłem na czołowych pozycjach przez prawie cały wyścig, potem może miałem fizyczny spadek, ponieważ nie żyłem w mistrzostwach świata, czy nie wiem co, ale ci z tyłu podnieśli się i skończyłem na piątym miejscu”.
Byłeś bohaterem także w następnych latach. W 2017 roku byłeś wicemistrzem Włoch za Stirpe na MV Agusta.
„Graliśmy do końca. Niestety w sobotę miałem techniczną nudę, ale w niedzielę nadal walczyłem. Ostatecznie byłem szczęśliwy, że wygrał Davide Stirpe, mój kolega z drużyny, przyjaciel i kolega z MV Agusta”.
Ilario Dionisi, co teraz robisz?
„Mieszkam w Varese, jestem jeźdźcem testowym MV Agusta i mam dwie córki. Na co dzień jeżdżę do pracy, więc w tej chwili nie tęsknię za motocyklem. Było bardzo fajnie, może żałuję, że nie rozegrałem całego sezonu w World Supersport, ale w każdym razie jestem zadowolony. Zaczynałem od zera, ale bywałem na padoku Superbike w latach Bayliss, wygrałem wiele wyścigów, dwa tytuły CIV, a potem znalazłem pracę w motocyklu, którą lubię. Straciłem wielką szansę, to prawda, ale nadal jestem szczęśliwy”.