Jego głos łamał się od emocji. Bimota wraca do Mistrzostw Świata Superbike, a Giuseppe Morri jest niemal wzruszony. Robi to z Kawasaki, a za tym kryje się wspaniała, choć nieznana historia, ukryta we wspomnieniach i sercach tych, którzy wraz z Valerio Bianchi i Massimo Tamburinim dali życie historycznej marce w 1966 roku. „Kiedy po raz pierwszy pojechałem do Japonii, chyba w 1970 roku, spotkałem syna założyciela Kawasaki – Giuseppe Morri mówi Corsedimoto – gdy się żegnaliśmy powiedział mi, że to już pożegnanie, że drogi Kawasaki i Bimota znów się spotkają. Teraz, ponad pięćdziesiąt lat później, obaj producenci będą razem brać udział w Mistrzostwach Świata Superbike w ramach projektu, do którego jestem bardzo przywiązany.
Bimota wczoraj i dziś: więzi nierozerwalne.
„Za powrotem Bimoty do Superbike stoi Pierluigi Marconi, z którym jestem bardzo blisko, przywiozłem go do Bimota, jest też mój były zawodnik, jest wielu przyjaciół, a także mam prawdziwe więzi rodzinne. Mój bratanek, projektant Andrea Acquaviva, przez te wszystkie lata zawsze pozostawał wierny tej firmie, nawet gdy coś szło nie tak: mocno wierzył w ten projekt i kontynuował go. W Bimocie mam zięcia: wielu, wielu ludzi, z którymi jestem blisko. Projekt rozpoczął się w Rimini, gdzie założyliśmy firmę Bimota. Przez te wszystkie lata projekt był wielokrotnie porzucany jako ukończony, jednak zawsze udaje mu się wznowić i zapisać nowe karty historii. Przykro mi tylko, że wielu ludzi ze złotej ery Bimota nie ma już dzisiaj tutaj i nie może doświadczyć takich emocji, jakich doświadczam ja i inni, którzy dzielili te lata tak jak ja i których miałem przyjemność spotkać ponownie na Boże Narodzenie.
Garść mężczyzn
„Skłamałbym, gdybym powiedział, że tej wiadomości nie wisiały w powietrzu. Pracują nad tym od dawna i wykonują niezwykłą pracę. Wymaga to dużej odwagi: to garstka odważnych ludzi. Nie śledziłem tej sprawy szczegółowo, ale myśl o ponownym zobaczeniu Bimoty w Superbike to ogromna satysfakcja, sen rozpalił się na nowo.”