Powrót z podium w Argentynie, zamiast tego w Austin był trudniejszy. Andrea Migno nie był w stanie wystartować w GP Ameryk, na którym bardzo by mu zależało, na torze, na którym w zeszłym roku radził sobie bardzo dobrze. Wystarczy przypomnieć sobie pole position (jego ostatnie w Moto3), po którym na mecie było 3. miejsce. Więc lubi tor, ale w tym roku nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca i ukończył wyścig na 19. pozycji, bez punktów. W przyszłym tygodniu kolej na Jereza, na razie ostatnia potwierdzona zmiana: kolejny GP, z którym Migno zmierzy się z wielkim pragnieniem dobrej zabawy i poprawy. Wcześniej jednak opowiedział nam o swoim weekendzie w Austin, naszym wywiadzie.
Andrea Migno, jak tam twój lekarz ogólny obu Ameryk?
Tym razem walczyłem jeszcze trochę. Powiedzmy, że na pewno brakowało mi kilku kilometrów, jeśli chodzi o adaptację… Praca, której nie byłem w stanie wykonać na testach, prawdziwe przygotowanie. Austin to bardzo trudny tor, poza tym innym udało się trochę wcześniej nabrać tempa, są „bardziej gotowi”. Szereg czynników, ale powiedzmy, że zabrakło nam trochę tej podstawy, którą zwykle robi się w testach.
Jak to było zrecenzować ten tor?
Zawsze lubiłem Austina i zawsze dobrze sobie radziłem, dlatego też jest mi przykro, że tak się to potoczyło. W zeszłym roku zdobyłem pole position i podium, to mój tor, ale niestety w tym roku nie mogłem znaleźć klucza do wyrażania siebie jak w Argentynie.
Czy jest coś, co sprawiło Ci najwięcej trudności w tym roku?
Było to trochę ogólne, powiedzmy szereg zagadnień z różnych obszarów. Nawet małe wystarczą, aby nie być na szczycie. Tym razem mieliśmy trochę większe kłopoty.
Czy przyjrzałeś się też kilku innym kierowcom Moto3, być może po to, by dowiedzieć się, czego ci brakuje?
Tym razem widziałem jeszcze mniej, a pas startowy był znacznie większy! Ale już mniej więcej zdawałem sobie sprawę, czego mi brakuje, więc nie byliśmy w stanie zmniejszyć straty i ustawić tempa na tyle dobrego, aby walczyć o pozycje, które się liczą.
Andrea Migno, czy jest więcej goryczy, czy po pierwszych rundach trochę „spodziewałeś się tego”?
Oczywiście przepraszam, ale nie traktuję tego zbyt poważnie. Mam do dyspozycji tylko te 2-3 wyścigi, aby zrobić coś dobrego, więc chcę się po prostu dobrze bawić, nie myśląc zbyt wiele o tym, co poszło nie tak. Myślę tylko o tym, żeby się tym cieszyć, teraz czekam na Jerez.
Ile taki lekarz ogólny pobiera od ciebie za następne wydarzenie?
Oczywiście chcę być lepszy, ale pozostaję „pokorny”. Jeżdżę do Jerez po prostu z chęci dobrej zabawy i kolejnego światowego weekendu w Moto3, wykorzystując wszystko, co w mojej mocy.
Jak wyglądają relacje z drużyną?
W Argentynie już powstało dobre nastroje. Bardzo miłe jest to, że są zadowoleni ze współpracy ze mną, a ja jestem równie zadowolony z nich. Kiedy zespół sprawia, że kolarz czuje się ważny, jest to tylko pozytywna rzecz.
I ze swoim kumplem z boksu [David Salvador]? Czy Wy też razem pracujecie?
Niewiele, generalnie każdy idzie swoją drogą i pracuje na siebie. W końcu po prostu przechodzę przez ten zespół.
W tej chwili jesteś potwierdzony do Jerez, prawda?
Tak dokładnie, wtedy zobaczymy. Jednak będąc francuską drużyną z francuskim kolarzem, byłby to cel wyścigu u siebie. Ale to nie jest jeszcze określone, na pewno w tej chwili jest tylko Jerez.
Czy masz cel na GP Hiszpanii, czy nie?
Bez celu, widzę, co nadchodzi. Jeżdżę tam tylko po to, żeby się tym cieszyć, a już na pewno po to, żeby spróbować i dobrze sobie radzić. Dam z siebie wszystko, w konsekwencji efekty przyjdą.
Jaki jest program po tych zamianach świata? Czy są jakieś wieści?
Jest kilka otwartych drzwi w różnych ligach, ale nic jeszcze nie jest pewne. Na przykład należy powiedzieć, że jeśli pojadę do Jerez, przegapię pierwsze dwa wyścigi CIV, CEV prawie się zaczyna… Wszyscy już startują i nie jesteśmy wyrównani. Istnieje pewna możliwość, ale w tej chwili nic nie zostało podpisane ani jasno ustalone. Mamy nadzieję, że jak najszybciej zamkniemy coś dobrego.
Foto: CIP-Green Power