Problemy Jonathana Rei z zespołem Pata Prometeon Yamaha trwają nadal. Pomimo zachęcających testów pod koniec maja w Misano, runda w Emilii-Romanii była rozczarowująca. Po fatalnym wypadku w pierwszym wyścigu zajął ósme miejsce w wyścigu Superpole i dziesiąte w wyścigu 2. Wyniki poniżej oczekiwań sześciokrotnego mistrza świata Superbike, który wciąż nie jest w stanie wystarczająco konkurować z R1.
Superbike Misano, ujemne saldo Jonathana Rea
Oczywiście kierowca z Irlandii Północnej jest bardzo przygnębiony sytuacją, w której się znalazł, a jego słowa pod koniec rundy we Włoszech mogą być tylko negatywne: „Wyścig Superpole był chaotyczny. Miałem szczęście w pierwszym zakręcie, bo udało mi się bezpiecznie zyskać kilka pozycji. Ostatecznie dojechałem na ósmej pozycji, co nie jest złe, ale daleko mi do liderów. W wyścigu 2 nie miałem żadnych informacji z wyścigu 1, ponieważ od razu się rozbiłem, a moim jedynym celem było jego ukończenie i próba zbudowania lepszej bazy. Moja pewność siebie i wyczucie motocykla są niskie. Jeśli chodzi o R1, nie zmierzamy w kierunku, w jakim chcę, i nie możemy poczynić żadnych postępów. Musimy zacząć od nowa i postaram się nie ulegać negatywnym wynikom. 27 sekund straty do zwycięzcy to za dużo, a nawet do najlepszej Yamahy byłem dość daleko. Musimy się poprawić, potrzebujemy dużego kroku„.
Na starcie drugiego wyścigu miał też problem z Remym Gardnerem, który na wczesnych etapach był trochę zbyt agresywny: „Miałem dobry start, ale Remy wszedł w zakręt w stylu Banzai, co nie miało sensu. W Quercii poprowadził mnie szeroko i straciłem pozycje. Jednak nie ma wymówek, niestety nie jestem wystarczająco szybki na nowych oponach, nie mam teraz odpowiedniego wyczucia. Próbujemy wszystkiego, sytuacja jest frustrująca zarówno dla mnie, jak i dla zespołu„.
Żadnych przemyśleń na temat przejścia z Kawasaki na Yamahę
Jak niepokojące jest to, że po czterech rundach trzeba zaczynać od zera? Rea odpowiada jasno: „To gówno… Staram się zawsze myśleć pozytywnie, ale walczę i ciężko mi dostrzec światełko w tunelu. Ale taki jest sport, czasami wystarczy dobry dzień na rowerze, punkt zwrotny w ustawieniach, aby zacząć rywalizować. Trudno jest mnie nie przepytywać, ponieważ inni kierowcy Yamahy wykonują dobrą robotę, a ja nie mogę tego zrobić. Muszę ciągle pytać zespół, czego potrzebuję, a oni muszą reagować na to, co mówię„.
Nie żałuje, że opuścił Kawasaki i zajął się projektem Yamahy, nie wierzy, że popełnił błąd: „Dla mnie rozdział dotyczący Kawasaki dobiegł końca – wyjaśnia – i cieszę się z ich powodu, kocham ten zespół. Myślałem, że będę miał mniej problemów z Yamahą, ale to nowe wyzwanie i nadal wierzę, że zobaczymy światło w tunelu„.
Zdjęcie: Yamaha WorldSBK