Simone Saltarelli jest symbolem pasji do motocykli. Pasja tak silna, potężna, autentyczna, że dociera do serc tych, którzy spotykają ją na padoku lub na drogach życia. W 2022 roku, w wieku 37 lat, został wicemistrzem Italian National Trophy, tracąc 7 punktów do Gabriele Gianniniego. Simone wygrała w Vallelunga i jeszcze trzy razy stawała na podium z Honda TCF Racing. To był najlepszy sezon w jego karierze, ale w centrum uwagi znalazł się Giannini, nowe nazwisko włoskiego motocyklisty. I tak ryk starego lwa z Senigallii słychać było tylko w chwili bólu, kiedy uległ poważnemu wypadkowi na ostatnim gonitwie sezonu na torze Imola. Zaraz po wyjściu ze szpitala rozpoczął rehabilitację.
„Pasję do motocykli przekazał mi mój ojciec, który również jest motocyklistą – mówi Simone Saltarelli do Corsedimoto – Kiedy miałem siedem czy osiem lat, zabierał mnie na przejażdżki minibike’ami, ale dla zabawy. Zacząłem startować w zawodach w wieku 12 lat i wtedy byli Dovizioso, Simoncelli i wielu innych kolarzy, którzy później dotarli do Mistrzostw Świata. W 1999 roku, w ostatnim sezonie pocket bike, walczyłem o tytuł, ale rozbiłem się w czwartym finale i złamałem oba nadgarstki, ale i tak kontynuowałem”.
Wylądowałeś na wysokich kołach?
„W 2000 roku przeniosłem się z ojcem na Aprilia Trophy i było cudownie. Byli Dovizioso, Scassa, Roccoli, Fabrizio… Zawsze byłem na czele, wygrałem w Magione, ale zostałem zdyskwalifikowany i nadal mi to przeszkadza. Ukończyłem mistrzostwa na 2. miejscu w kategorii za Dovizioso. Potem zrobiłem GP Europy 125, ale nie miałem do tego zespołu: po prostu poprosili o pieniądze ”.
Byłeś trochę zdemoralizowany?
„Nie ja, ale mój tata był trochę zdegustowany. Był byłym kierowcą i mechanikiem, nie potrafił znaleźć sponsorów, choć wtedy było to łatwiejsze niż dzisiaj. Nie jechałem wolno, ale różnicę zrobił pakiet. Często startowałem w pierwszych dwóch rzędach, ale potem w wyścigu nie mogłem osiągnąć dobrych wyników, ponieważ nie miałem motocykla na odpowiednim poziomie. Szkoda, bo wszystkie wielkie nazwiska były w Mistrzostwach Europy: Lorenzo, Bautista, Barberà, Lai, Kallio, Dovizioso… Poziom był fotoniczny i jeśli nie miałeś wszystkiego na szczycie, nie można było wyjść”.
Zmieniłeś ze 125 na 600?
„Tak, wygrałem Coppa Italia na 600 i poszło mi dobrze: wygrałem kilka wyścigów, ale nie było pieniędzy, a mój tata trochę się odsunął. Poszedłem dalej sam, o własnych siłach, mimo że byłem bardzo młody. Próbowałem wziąć udział w Mistrzostwach Świata Superstock w 2006 roku i od razu byłem silny, ale zostałem pozostawiony sam sobie, ponieważ nie było pieniędzy: złapałem oszustwo, że wystarczyła połowa. W tamtych latach radziłem sobie sam i robiłem, co mogłem z tym, co znalazłem. Jeszcze raz dziękuję tym, którzy pomogli mi od Boselli do Suzuki Italia, którzy przeprowadzili mnie przez Mistrzostwa Europy. Byłem też wicemistrzem Europy, ale tak naprawdę nie miałem euro”.
Nadal udało ci się posunąć do przodu?
„Otrzymałem propozycję od Michelin, aby zostać kierowcą testowym i pojechałem z nimi. Przez kilka lat ścigałem się, mimo że opony nie były na topie i nie miałem optymalnego pakietu. W 2014 i 2015 kilka razy stawałem na podium w Master Cup i CIV. Nigdy nie udało mi się wygrać wyścigu w Mistrzostwach Włoch, ale było to trudne, ponieważ była zbyt duża różnica między tym, co miałem, a innymi. Jednak dzięki Michelin kontynuowałem rywalizację. W międzyczasie zostałem ojcem: mam prawie 16-letnią córkę i 6-letniego chłopca. Poza tym zawsze pracowałem w sklepie mojego ojca”.
Bardzo pełne życie.
„Zawsze starałem się robić wszystko pomiędzy wyścigami, szukaniem sponsorów, sklepem, dziećmi, treningami. Potem przeszedłem na Dunlopa, zacząłem robić National i wyniki przyszły. Rozpoczęło się wspinanie. W międzyczasie zacząłem też startować w długodystansowych mistrzostwach świata”.
Rok 2022 był jak dotąd najlepszym rokiem. Co było kamieniem węgielnym?
„W 2021 roku zacząłem ścigać się z TCF, zupełnie nowym zespołem. Zaczęliśmy od Ducati, ale potem przerzuciliśmy się na Hondy i wygrałem ostatni wyścig w 2021 roku. Zmieniłem też sposób treningu. Jestem instruktorem w Pedersoli Riding School i zacząłem trenować z Delbianco, Vitali, Calią, Ferronim, Manfredim, Farinellim: każdy z nas wniósł swój wkład w innych, dorastaliśmy i wyniki były widoczne. Szkoda wypadku na Imoli, inaczej grałbym do końca”.
Również pecha w 24 Hours of Spa.
“Calia i Gamarino byli pierwsi przez prawie całe 24 godziny SPA, potem byli zmuszeni wycofać się o krok od zwycięstwa, ale tak się potoczyło. Nadal jestem zadowolony z tego, co zrobiliśmy”.
Co będziesz robił w przyszłym roku?
„Endurance World Championship zawsze z Team 33 i CIV Superbike z Hondą TFC. Teraz dochodzę do siebie po kontuzji i staram się utrzymać przy życiu tę piękną i niszczycielską pasję, która daje mi wspaniałe wspomnienia, nawet jeśli obciąża portfel.
Simone Saltarelli, kogo widzisz, gdy patrzysz w lustro?
„Facet, który ma 38 lat, ale wciąż się ściga. Oczywiście, jeśli chodzi o wyniki i zwycięstwa, być może mogłem zrobić więcej, ale z tym, co miałem do dyspozycji, było to trudne, więc w porządku. Jestem bardzo szczęśliwy.
Co za bajka Marco Simoncelli! Ilustrowana historia „58” również w sprzedaży na Amazon Books