Dość intensywny weekend dobiegł końca dla Andrei Adamo. Po raz pierwszy nasz chorąży poczuł uczucie trzymania w dłoniach czerwonej tabliczki światowego lidera. W rzeczywistości brał udział w dwóch wyścigach na Łotwie ze swoim numerem 80 na czerwonym tle, rola, którą już przegapił. W rzeczywistości dziki Kay De Wolf objął prowadzenie po wyścigu 2, spychając Adamo z powrotem na 2. pozycję z -12 punktami. Dlatego krótki fragment, który jeszcze bardziej obciąża młodego kierowcę KTM: kolejne wyzwanie w Niemczech już za tydzień, 9. runda bardzo długiego 2023 roku, ale teraz naprawdę o tym myśli.
GP Łotwy
Czwarte miejsce w kwalifikacjach zostało wykorzystane do wyprzedzenia kontuzjowanego Geerta i objęcia pozycji lidera MX2. Dlatego Adamo nosił czerwony numer w obu wyścigach w Kegums, w mniej niż idealnych warunkach, również z powodu nadejścia deszczu. Sycylijski kierowca nie zabłysnął na starcie w wyścigu 1, kończąc na krawędzi pierwszej dziesiątki, ale potem udało mu się odzyskać 5. pozycję. Wreszcie w wyścigu 2 udało mu się utrzymać od startu, utrzymując P4 aż do flagi z szachownicą. Wynik 5-4 pozostawił Adamo u podnóża podium GP, pozwalając De Wolfowi polecieć na szczyt z 12-punktową przewagą. Nie można jednak powiedzieć, że posiadacz standardu KTM jest rozczarowany: jego już znakomity sezon trwa nadal i jest bardzo długi.
Adam ma wielkie marzenia
„Czerwony jest piękny, więc walczmy dalej”. Tym zdaniem Andrea Adamo jasno wyjaśnił najlepszą część łotewskiego weekendu. Oczywiście trochę żałuje, że nie był tak szybki jak liderzy w dwóch biegach, ale ogólnie uważa to za pozytywny weekend. „Wyniki były dobre, zwłaszcza w drugim biegu: naprawdę trudno było popełnić błąd i stracić tyle punktów” — zaznaczył Adaś. Na koniec zwrócił uwagę na program: – Walczymy o mistrzostwo, nie wolno nam tracić punktów. Jestem dumny z pozycji, w której się znajdujemy i będziemy próbować do ostatniego wyścigu.”
Foto: Obrazy KTM/Ray Archer