Jorge Martin nie jest osobą, na którą ma wpływ jakakolwiek krytyka. „Kłopoty” Portimao i późniejsze deklaracje zawodnika Pramaca wróciły na pierwszy plan w szczególny sposób po dobrej walce między nim a Markiem Marquezem o drugi stopień podium. Właściwie to sam Martin żartuje z tego, rozmawiając o „niedokończonych sprawach” z wielokrotnym mistrzem Hondy, ale jednocześnie ekscytując się bajecznym, zapierającym dech w piersiach pojedynkiem, który zapewnił mu drugie miejsce na podium w GP Francji . Rzeczywiście, podkreśla również jego znaczenie, a także dał kolejny dowód powrotu na szczyt, potwierdzenie po sukcesie w MotoGP Sprint. „Zdałem sobie sprawę, że są jednymi z najsilniejszych na torze, a teraz tak trzymaj!”
Martin: „Myślałem tylko o tym, żeby ich uniknąć”
Świetny strzał na początek, ale od razu coś poszło nie tak. „Chwila z Lucą Marinim, więc spadłem na 10. pozycję i zaryzykowałem” przyznał Jorge Martin. Ale nie rozpraszał się, był czas na regenerację i skoncentrował się na tym. Unikał także Mariniego i Alexa Marqueza na ziemi po ich przerażającym wypadku. „Kiedy otworzyłem gaz, był wypadek” opowiadał. „Myślałem tylko o unikaniu ich, myślę, że zaryzykowałem dotknięcie Luca”. Na szczęście wszystko poszło dobrze, następnie wspinaczka posuwa się dalej, aż dotrze do Marca Marqueza, z którym rozpocznie znakomitą bitwę. „Naprawdę mi się podobało! Dopóki nie poczułem, że spada, wtedy trochę się odprężyłem. Myślę jednak o trzymaniu Johanna na dystans. Przyznając się jednak do ubolewania nad wypadkiem przeciwnika. „Żałowałem, że nie dotarł do mety, to byłoby miłe zakończenie tego wyścigu”.
„Problem” do rozwiązania
„Czekałem na tę bitwę przez kilka wyścigów” powiedział Marcin. Podium było na wyciągnięcie ręki i wydawało się, że jest już zrobione, ale jak wiadomo apetyt przychodzi wraz z jedzeniem. Również ku pamięci GP Portimao… „Nadszedł czas, aby rozwiązać nasze problemy na torze” w rzeczywistości zadeklarował chorąży Pramac, żartując na konferencji prasowej. Mówiąc bardziej ogólnie, nie można odmówić walki z mistrzem takim jak Marc Marquez, a zawodnik z numerem 89 nie wahał się. „Było ciężko, hamował naprawdę mocno i wydawało się, że ma coś więcej, ale w końcu znalazłem miejsce”. Tym razem definitywnie, biorąc pod uwagę, że wypadek kierowcy Hondy nastąpi wkrótce potem. Jak jednak wspomniano, Jorge Martin był bardzo podekscytowany pojedynkiem z Marquezem. „Przestudiowałem też walkę z Bagnaią, aby zrozumieć, gdzie mogę podać. Chociaż myślę, że to było bezużyteczne!” dodał ze śmiechem. Żałuje, że stracił kontakt z Bezzecchim, ale nie za bardzo. “[Marquez] jest wielkim mistrzem, zawsze udaje ci się poprawić. Tym razem dużo się nauczyłem!”
Jonathan Rea wspaniała biografia: „In Testa” dostępna na Amazon
Zdjęcie: EPA/Yoan Valat