Skaluca był influencerem, gdy sieci społecznościowe jeszcze nie istniały. Urodzony w Arezzo w 1983 roku, nie zrobił nic, by być postacią. Był po prostu sobą, ale publiczność oszalała na jego punkcie i poszła za nim na wszystkie wyścigi. W padoku CIV i Superbike Luca Scassa był uważany za intelektualistę. Studiował wówczas inżynierię, a dwadzieścia lat temu idący na uniwersytet piloci liczyli na palcach jednej ręki.
Był genialny, miły, charyzmatyczny, ale przede wszystkim bardzo szybki. Prawdopodobnie zebrał mniej, niż na to zasługiwał, ale Skaluca zostawił po sobie ślad.
„Mój ojciec przekazał moją pasję do motocykli i po raz pierwszy pojechałem z nim na tor, gdy miałem 8 lat, w 1991 roku – Luca Scassa mówi Corsedimoto – ale byłem wysoki i grałem w koszykówkę. Zawsze miałem sześć stóp i dla 125 to zdecydowanie za dużo. Jednak w 2000 roku zająłem drugie miejsce w Aprilia Trophy za Dovizioso. Potem było spotkanie z Massimo Ormeni i decydujące kliknięcie”.
Przełączyłeś się na Stock1000 i narodził się mit Skaluca.
„Ścigałem się z nimi od 2003 do 2006 roku, a mój ojciec był szefem załogi. Wyjechaliśmy z domu furgonetką, dotarliśmy na tor i wygraliśmy. Zawsze miałem budżet bliski zeru, ale w 2006 roku wygrałem CIV Stock1000, aw 2008 CIV Superbike debiutowałem w Mistrzostwach Świata. Następnie ścigałem się z ParkingGo w Supersport. Wygrałem trzy wyścigi, pięć razy stanąłem na podium i powinienem wrócić do World Superbike. Jednak projekt upadł i znalazłem się na piechotę. Potem znalazłem motocykl, ale ten epizod miał negatywny wpływ na moją karierę. Niestety nie był jedyny”.
Co się stało?
„W 2013 roku spełniłem marzenie każdego motocyklisty: ścigałem się w MotoGP zamiast kontuzjowanego Karela Abrahama. W następnym roku pojawiła się ta sama możliwość, ale podczas testów w Mugello z Aprilią rozbiłem się z powodu wadliwego elementu silnika i złamałem kość udową. Powinienem był zastąpić Petrucciego. Kariera definitywnie zagrożona, ale nadal jestem zadowolony z tego, co udało mi się zrobić w motocyklu. Miałem dwie porażki, trochę złamanych kości, ale też kilka fantastycznych satysfakcji”.
Wróciłeś na właściwe tory po tej kontuzji?
„Tak, w międzyczasie zbliżałem się do Endurance World Championship, ale przede wszystkim brałem udział w różnych mistrzostwach zagranicznych. BSB pozostawiło we mnie niezatarte wspomnienia”.
Jakie było podejście?
„Widziałem nieopisaną pasję na widowni. Pamiętam pierwszy wyścig, w Brands Hatch, z ponad siedmioma setkami osób w sześciostopniowym deszczu i stojących w kolejce do pit walk. Tam motocykle mają szaloną, imponującą rzeszę fanów”.
Potem wytrzymałość?
„Wylądowałem w No Limits i było to wspaniałe doświadczenie, ponieważ pracowałem nad projektem i nie ograniczałem się tylko do bycia kolarzem, ale czułem się częścią czegoś znacznie większego. Z szóstego i siódmego miejsca przeszliśmy do zwycięstw i podium. Przez trzy kolejne lata byliśmy wicemistrzami świata”.
Czy w 2023 roku ponownie pobiegniesz w Endurance?
„Wciąż nie wiem, mam 40 lat i wciąż muszę podjąć decyzję, ponieważ mam warsztat i drużynę Coppa Italia. Sprawiam, że siedmiu niepełnosprawnych chłopców rywalizuje na moich motocyklach i ta aktywność daje mi ogromną satysfakcję. Między innymi dzięki mojej firmie Materia Racing jesteśmy w stanie dostosować motocykle, tworząc komponenty z solidnych elementów i to jest bardzo satysfakcjonujące”.
Inżynier Luca Scassa?
„Nie, wtedy opuściłem uniwersytet, aby całkowicie poświęcić się motocyklom iw tamtym momencie był to właściwy i nieunikniony wybór”.
Z kim związałeś się bardziej niż z innymi jeźdźcami?
„Nigdy się z nikim nie kłóciłem. Nawiązałem szczególny związek z Alexem Politą. Byłem też bardzo zadowolony z Roccoli, Saltarelli, Baiocco…”.
Spójrzmy po raz ostatni na twoją przeszłość. Migawka, która pozostała w twoim sercu?
„Pierwszy rząd Imoli w 2010 roku na mokrej nawierzchni w WSBK z moim ojcem stojącym na murze. Te chwile cieszą mnie dzisiaj bardziej niż wtedy, gdy myślę o nich, kiedy je przeżyłem”.