Marco Bezzecchi nie może się doczekać powrotu na tor, aby kontynuować imponującą serię wyników także w drugiej części sezonu MotoGP. Zawodnik zespołu Mooney VR46 osiągnął optymalne wyczucie na swoim Ducati Desmosedici GP22 i zasłużył sobie na fabryczny motocykl na przyszły rok. Krąży wiele plotek na temat jego przyszłości, ale wychowanek Valentino Rossiego od razu daje do zrozumienia: w 2024 roku nadal będzie ścigał się z ekipą Tavullia.
Sezon MotoGP na szczycie
“Święta są fajne, ale już nudne… Rubik już mnie nie znosi! Chcesz motocykle! Cześć wszystkim“, pisze kolarz z Romanii w mediach społecznościowych. W oczekiwaniu na pierwszy weekend sierpnia, kiedy to na torze Silverstone wznowione zostaną Mistrzostwa Świata. Bilans pierwszej połowy mistrzostw jest więcej niż pozytywny, najwyższe noty, przerósł wszelkie oczekiwania. Jego pierwsze zwycięstwo (i zwycięstwo zespołu VR46) w MotoGP w Termas, kolejny triumf w Le Mans, sukces w Assen Sprint, cztery inne miejsca na podium. W sumie 158 punktów, które dają trzecie miejsce, tylko o jedną długość od Jorge Martina i -36 od lidera Francesco Bagnaia. Za sukcesem Marco Bezzecchiego stoi także skrupulatna praca zespołu zrodzonego z popiołów sztabu Valentino Rossiego wspieranego przez zespół młodych techników sprawdzonych już w niższych klasach.
Siedem miejsc na podium w ośmiu GP
Optymizm panował już od testów zimowych, kiedy jego VR46 od razu uzyskał ciekawe czasy, ale potrzebne było potwierdzenie w Mistrzostwach Świata. “W tej chwili najbardziej dumny jestem z mojego pierwszego zwycięstwa w Argentynie. To był mój prawdziwy cel na ten sezon, ale nie spodziewałem się, że stanie się to tak szybko. Wynik, który jest bliski mojemu sercu iz którego jestem szczególnie dumny„. Szkoda rozczarowującego weekendu w Jerez, ale pozwala wyciągnąć fundamentalną lekcję:Ważne jest, aby przynosić punkty do domu nawet w te dni, w których nie wszystko idzie dobrze„.
2024 nadal w VR46
Bagnaia pozostaje wielkim faworytem do tytułu MotoGP, również dzięki sile fabrycznego Ducati, ale w głębi serca Marco Bezzecchi wie, że próba jest prawem i obowiązkiem. “Bycie w czołówce mistrzostw jest trudne z wielu punktów widzenia. Masz tak wiele do zrobienia, tak dużą presję do zarządzania, media na ciebie naciskają. Na razie nie myślę o tym za dużo, staram się być zrelaksowany i skoncentrowany na jeździe„. Mówiono już o możliwym lądowaniu w Pramac, z nadzieją na zdobycie miejsca w fabrycznym zespole na 2025 rok.
Grupa Tavullia i „Bez” w ogóle o tym nie myślą. “Pytania o przyszłość nie są trudne do rozwiązania. Mam za sobą świetny team razem z Akademią VR46 Riders i moim menadżerem. Wszyscy starają się zachować spokój i rozładować napięcie. Mam szczęście, bo mogę skoncentrować się na pracy i dawać z siebie wszystko w każdy weekend„.
Zdjęcie: Mooney VR46