Dopiero na trzecim GP na RC-V, ale Alex Rins osiągnął już coś, czego nikt się nie spodziewał. Przywróciło to uśmiech LCR, który nie widział podium od czterech lat, ale ogólnie przyniosło wzrost pewności siebie w Hondzie. Nie ma Marca Marqueza, szeryfa Austin od siedmiu edycji, który wciąż dochodzi do siebie w domu, ale Rins się tym zajął. To nie jest grom z jasnego nieba, znaki były już widoczne w pierwszych dwóch GP. Co jeśli znów będzie mógł walczyć o zwycięstwo w długim wyścigu? Byłaby to apoteoza dla kierowcy i zespołu, ale także ciekawy materiał do przemyśleń dla Hondy. Być może jednak uściski dłoni Alberto Puiga i techników HRC ze wszystkimi zawodnikami LCR na koniec MotoGP Sprint mogły już znaczyć coś więcej.
Rins fulmine i Austin
Jak wspomniano, były Suzuki już coś pokazał wcześniej. Wydaje się jednak, że dosłownie „eksplodował” na obwodzie obu Ameryk i nie jest to przypadek dziwny. Jest jedynym kolarzem, który na tym torze wygrał we wszystkich kategoriach: w pierwszej edycji w 2013 roku w Moto3 (jego pierwszy światowy triumf), w 2016 w Moto2, w 2019 w MotoGP. Ten ostatni, pierwszy w swojej kategorii, na koniec zaciętej walki z Valentino Rossim, pokonany o niecałe pół sekundy. To już przeszłość, wróćmy teraz do teraźniejszości. Alex Rins jest właśnie na swoim trzecim GP z Hondą w kolorze LCR, ale to już jego najlepsze zawody. Ponieważ Ducati byli zajęci walką między sobą, prawie zaryzykował zamach stanu w kwalifikacjach, w wyścigu był jedynym, który próbował osłabić czerwony samochód wyścigowy Bagnaia. Z pewnością nie brakuje żalu z powodu nieobecności Marca Marqueza… Podkreślmy, że Rins nie zdążył jeszcze dobrze poznać Hondy, co może robić później?
HRC, uważaj!
Wygląda na to, że Alex Rins w rekordowym czasie przystosowuje się do RC-V, motocykla, który wcale nie jest prosty i na którym tylko Marc Marquez może zabłysnąć. Podium pojawiało się również w przeszłości z Alexem Marquezem i Polem Espargaro, ale niestety tylko w pojedynczych przypadkach. Szerokie uśmiechy Alexa Rinsa, Lucio Cecchinello i całego zespołu LCR zdają się wskazywać, jak sytuacja się zmienia. „Naprawdę dałem z siebie wszystko! Natychmiast wyprzedziłem Bagnaię, ponieważ wiedziałem, że ma doskonałe tempo, ale on natychmiast wrócił na prowadzenie” przyznał Rins, podkreślając również lekki początkowy off-piste. Jak również różnica w porównaniu do Suzuki GSX-RR. „To nie jest rower, na którym jeździłem w zeszłym roku, jest bardziej wymagający fizycznie, na przykład w szykanach” następnie dodano numer 42 z LCR. Sam wyraźnie nawołuje do spokoju, ale w długim wyścigu również wystartuje z 2. pola startowego. Nie trzeba dodawać, że jestem gotów ponownie spróbować zamachu stanu.
Źródło zdjęcia: motogp.com