Wzrost jest już wykładniczy. Alessandro Morosi, bohater trudnych sezonów w CEV/JuniorGP, w tym roku wspina się coraz wyżej. Wystarczy spojrzeć na ostatnią rundę w Portimao, kiedy pierwszy raz naprawdę wszedł do walki o zwycięstwo! Chorąży nowicjusza zespołu Eagle-1 w końcu znajduje swoje miejsce, zarówno jako kolarz, jak i pod względem czucia w drużynie. W następny weekend jedziemy do Barcelony, jak poradzi sobie Morosi? Przed tym spotkaniem mieliśmy okazję usłyszeć od niego o sezonie, oto co nam powiedział.
Alessandro Morosi, jak oceniasz swój dotychczasowy rok 2023?
Idzie bardzo dobrze, jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej pracy. Zespół istnieje od niedawna, ale stopniowo ufamy sobie coraz bardziej: powstała piękna rodzina, wszyscy jesteśmy szczęśliwi, a wyniki są coraz lepsze. Nieustannie walczymy o zwycięstwo lub o czołowe lokaty, brakuje tylko czegoś więcej, by zrealizować dotychczasową pracę. Ale to też zależy od mojego braku doświadczenia, biorę na siebie odpowiedzialność, podczas gdy zespół pracuje naprawdę dobrze. Zobaczymy, czy Barcelona będzie momentem, w którym będziemy mogli zrealizować to, co do tej pory zrobiliśmy.
Zrobiłeś już duże kroki do przodu. W czym urosłeś najbardziej?
Jestem dużo szybszy. Na torze nie pracuję już ze slipstreamingiem, jak w poprzednich latach: teraz bardziej skupiam się na sobie i jeżdżąc sam, bardzo się poprawiam. Jestem jednym z nielicznych kolarzy, którzy sami budują okrążenie, nie szukając strumieni powietrza ani rzeczy, które pozwalają ustawić dobry czas, który nie jest twój, ale ustawiony przez kogokolwiek przed tobą. Dużo poprawiłem w tym aspekcie, ale także w walce wręcz, którą finalizuję.
Alessandro Morosi, czego ci brakuje do podium?
Myślę, że niczego nie brakuje. Może trochę szczęścia byłoby źle! Jak ktoś upada, to zawsze jest przede mną… Powiedziałbym tylko, że wykonujemy kawał dobrej roboty i zawsze walczymy o zwycięstwo: prędzej czy później i on z pewnością przejdzie na naszą stronę.
Czy twoje cele zmieniły się po połowie sezonu 2023?
Nie, są takie same jak na początku sezonu, czyli utrzymanie się w czołówce i gra o mistrzostwo. Nawet jeśli Piqueras ma przewagę 50 punktów, nadal jest kierowcą, który musi włożyć szprychę w prace. Nie należę do tych, którzy łatwo się poddają i spodziewałem się pewnych trudności, biorąc pod uwagę nowy zespół. W ciągu ostatnich dwóch lat byłem w dwóch zespołach, które nie myślały o rozwoju kierowcy, tylko o wypłacie kierowcy pieniędzy. Teraz rozwijam się dzięki ludziom, którzy są częścią tego zespołu: już robimy coś wspaniałego, nadal będziemy dążyć do celu, jakim jest wygrywanie.
Pamiętajmy jednak, że od lat nie jest łatwo. Myślenie o wynikach, które już osiągnąłeś, nie było oczywiste, prawda?
Oczywiście, ale jeśli myślisz, że coś jest trudne, nigdy tego nie osiągniesz. Na przykład, jeśli postawisz sobie za cel ukończenie w pierwszej piątce, być może dostaniesz się do pierwszej dziesiątki, jeśli postawisz sobie wyższy cel, prawdopodobnie uda ci się zająć wyższe miejsce.
Alessandro Morosi, w następny weekend kolej na Barcelonę. Jak widzisz to spotkanie?
Jeśli chodzi o tor, to jest to mój ulubiony tor, na którym osiągnąłem najlepszy wynik w zeszłym roku. Mimo właśnie braku wyczucia w zespole iz motocyklem. W każdym razie udało mi się dobrze spędzić weekend i cieszę się, że wracam: nie robimy żadnych kalkulacji, po prostu staramy się, aby cała nasza praca była konkretna. Damy z siebie wszystko, wtedy wynik będzie tylko taki, na jaki zasłużyliśmy: zobaczymy, co ten wyścig dla nas szykuje, moim zdaniem to będzie dobry weekend!
Zdjęcie: Social-Alessandro Morosi