„Bardzo mi przykro, można było to zrobić bardzo dobrze zarówno w suchych, jak i mokrych warunkach”. Yari Montella, po wspaniałym pierwszym rzędzie zdobytym w kwalifikacjach, wraca do domu z ręką zwisającą mu z szyi z powodu złamanego obojczyka. 23-latek z regionu Kampania z zespołu Barni nie miał szczęścia w Supersport Race 1 na Phillip Island, wyścigu naznaczonym złą pogodą i wypadkami. Jeden z nich dotyczył jego i Adriana Huertasa, który wypadł przed nim kilka okrążeń po starcie. Na szczęście obyło się bez poważnych konsekwencji, ale obaj są nieprzytomni (Hiszpan ma złamany kręg L5) i jutro ich nie znajdziemy.
„Słodko-gorzki dzień”. Tak Yari Montella definiuje prawdziwie dwustronną sobotę. Uśmiecha się pod koniec kwalifikacji, sesji z deszczem na starcie i suchym torem dopiero w ostatnich minutach. Ale zawodnik Barni Ducati mógł się wypowiedzieć, zajmując świetne trzecie miejsce na starcie. „Bardzo się z tego cieszę, przede wszystkim dlatego, że udało nam się zrobić postęp w zakresie ustawień i czucia w siodle” podkreślił. Optymalne warunki, aby być bohaterem pierwszego wyścigu, startując na slickach pomimo kilku kropel deszczu przed startem. Montella od razu znajduje się w czołówce, gotowy do zabrania głosu. Ale wyścig trwa dla niego tylko trzy okrążenia…
Wszystko kończy się, gdy znajduje się przed właśnie rozbitym Adrianem Huertasem. „Dwóm kolarzom przede mną udało się go ominąć, ale znalazłem się trochę pośrodku i niestety go uderzyłem” Montella przyznał. Mogło być gorzej, zamiast tego oddycha z ulgą. „Możemy powiedzieć, że zarówno on, jak i ja czujemy się dobrze” określił pilot z Salerno. Niestety musi się jednak zmagać ze złamanym obojczykiem. „To złożone złamanie i nie potrzebujesz operacji” Montella wyjaśnił. „Teraz zatrzymam się na trzy tygodnie, a potem wrócę. Gdyby nie test w Barcelonie, na pewno pojawię się na rundzie w Assen.
Zdjęcie: Social-Yari Montella